Okres przedświąteczny prowokuje do różnych dziwnych rozmów…
W motylkowej zerówce trwają przygotowania do Jasełek. Oczywiście trwa obsada ról. Nerwowe oczekiwanie na to kto zostanie osiołkiem a kto jednym z Trzech Króli… mierzenie kostiumów i tym podobne atrakcje. Wczoraj dyskutowałyśmy z Motylką o przedstawieniu:
Ja-MATKA: Jaką dostałaś rolę?
Motylka: Będę chyba Aniołkiem
JA-MATKA: to świetna rola!!
Motylka: Wiem, Piotrek też chciał być Aniołkiem.
Ja-MATKA: Piotrek? Aniołek to taka dziewczęca rola.. (przyzwyczajona byłam, że w przedszkolu aniołkami były dziewczynki w białych sukieneczkach- mało męska kreacja)
Motylka: Nieprawda mamo, aniołek to DUSZA a dusza może być i chłopca i dziewczynki, przecież chłopcy też umierają.
Ja-MATKA zaniemówiłam
Oczywiście to wszystko prawda. Aż mi wstyd, że Ja-MATKA wykazałam się taką nietolerancją względem Aniołków. Zwłaszcza teraz, gdy tak głośno jest o gender ja jak zwyczajny prostak zaszufladkowałam biednego Piotrusia do roli jakiegoś macho (Król, Józef, Pastuszek). A tak w ogóle, to w którym momencie dla mojej Motylki Aniołek przestał być rubasznym tłuściutkim dzidziusiem ze skrzydełkami? Takim, który życzliwie się uśmiecha? W którym momencie stał się DUSZĄ?
Wystarczy dokładnie wsłuchać się we własne dziecko, aby tak wiele dowiedzieć się o życiu…